sobota, 23 lipca 2011

Zakończenie szkoły.

Tak. W końcu nadszedł długo oczekiwany koniec roku. Cieszyłam się z tego powodu. Nie trzeba było przejmować się zadaniami domowymi, sprawdzianami i kartkówkami.
Zakończenie zaczynało się o 10-siątej. A jest po 7-ódmej. Musiałam zadzwonić do Klary i ustalić czy idzie ze mną.
- Hej Klara! - Powiedziałam.
- Hej! -  Odpowiedziała.
- Idziemy razem na zakończenie? Wpadniesz o 9? - Zapytałam.
- Pewnie, to będę o 9. - Powiedziała po czym zakończyła rozmowę.
Poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Do końca nie byłam pewna co na siebie ubrać. Chciałam zaczekać na Klare, żeby pomogła mi coś wybrać, ale pomyślałam, że nie będzie na to czasu. Wyjęłam z szafy czarną spódnicę z wysokim stanem i do tego białą bluzkę. Ubrałam się i czekałam na Klarę. Musiała zrobić mi jakąś fryzurę, bo do końca nie wiedziałam jak mam się uczesać.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi Klarze.
- Zabierajmy się od razu do rzeczy. - Powiedziałam.
- Okej. - Odpowiedziała.
Weszłyśmy na górę. Poszłam do łazienki po jakąś szczotkę, gumki i wsuwki.
- No to co dziś czeszemy? - Zapytała.
- Nie wiem, wymyśl coś. - Odpowiedziałam.
Zaufałam jej i postanowiłam żeby wymyśliła coś w czym będę dobrze się czuć, no i jakoś wyglądać. Minęło pół godziny. Klara skończyła i powoli zbierałyśmy się do wyjścia. Czekałyśmy jeszcze na Alysse, bo szła z nami. Wyszłyśmy przed dom i spotkałyśmy ją przed moim domem.
- Hej dziewczyny. - Powiedziała.
- Hej. -Odpowiedziałyśmy.
Pośpiech nie był potrzebny, bo szkołe miałam za rogiem. Zobaczyłam, że Janek wychodzi ze szkoły.
- Hej brat! I jak tam? - Powiedziałam.
- Dobrze, jest jak jest. - Powiedział i poszedł do domu.
Poszłyśmy przed naszą klasę i czekałyśmy na wychowawcę, który miał nas zabrać na apel. Z krótkim, ale spóźnieniem przyszedł.
- Ustawcie się parami i chodźcie za mną. - Powiedział.
Trochę dziwnie to zabrzmiało. Młodzież z liceum ma się ustawiać parami. Poczułam się jakbym była w przedszkolu. Hah, śmieszne. Na sali widziałam Justina. Nieźle się odpicował.
Zresztą jak każdy, chyba. Dyrektor w końcu zaczął apel. Trwał on około godziny. Nie mogłam go już dłużej słuchać. Strasznie przynudzał. Zostało nam jeszcze pójście do sal
i wręczenie świadectw. Hoho, moje nie było zbyt świetne. Średnia 4.5 w sumie nie była taka zła, jeżeli chodzi o mnie. Coraz bardziej miałam dość całego dnia. Nie chciało mi się nic.
Głowa strasznie mnie bolała. Wróciłam do domu i położyłam się zdrzemnąć. Oczywiście nie dało rady, bo co chwile dostawałam falę telefonów. W końcu wyłączyłam telefon.
Chciałam odpocząć od wszystkiego. Nie wiedziałam czy iść na polanę, o której wiedział Jus, czy też zostać w domu. Postanowiłam zostać w domu. Położyła się i myślałam.
Nagle po chwili, zasnęłam. Obudziłam się o godzinie 17. Wow, nawet nie wiedziałam, że tyle będę spać. Włączyłam telefon i odczytałam wszystkie wiadomości. Było ich, aż
15. Mhm, 5 od Klary, 3 od Justina, 2 od Alex a reszta to wiadomości o nieodebranych połączeniach. Szczerze? Nie chciało mi się tego odbierać.
Zeszłam na dół żeby coś zjeść. Zrobiłam sobie dwie kanapki i poszłam na górę. Włączyłam laptopa i weszłam na facebooka. Od razu zrobiłam się offline. Nie chciałam, żeby
ktoś do mnie pisał. Po prostu czytałam wpisy innych i sprawdzałam pocztę.
Przyszła godzina 20. Weszłam na online. Od razu napisała Klara.
- Co się z tobą dzieje? - Zapytała.
- Nic.. - Odpowiedziałam.
- To czemu nie odbierasz telefonów? - Spytała.
- Nie wiem. - Powiedziałam.
- Aha.. - Odpowiedziała.
Na tym nasza rozmowa się zakończyła. Nie miałam najmniejszego zamiaru dłużej z nią pisać. Nie wiem czemu. Tak o, po prostu.
Wybiła 22. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, dlatego też położyłam się do łóżka. Myślałam. Długo myślałam. Zastanawiałam się nad tym czy to przypadiem nie ja się
zmieniłam. Nagle miałam wszystkich dość? O nie, to nie mogło się dziać tak o.
Nastał ranek. Wstałam ogarnęłam się. Nawet nie wiedziałam, że dziś pierwszy dzień wakacji. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Z dołu usłyszałam pukanie do drzwi. Był to Jus.
Janek wpuścił go do mnie na górę.
- Hej? - Nie pewnie powiedział.
- Hej.. - Opowiedziałam.
- Co się dzieje? - Zapytał.
- Sama nie wiem. - Odpowiedziałam.
- Aha. Zostawić cię samą czy zostać z tobą? - Spytał.
- Zostań. Dobrze, że jesteś. - Powiedziałam.
Podszedł do mnie i usiadł obok mnie. Zaczęliśmy rozmawiać. Jak zwykle po rozmowie z nim humor mi się poprawia.
- Dziękuję. - Powiedziałam i przytuliłam się do niego.
- Za cc...? Nie ma za co.. - Odpowiedział.
Siedzieliśmy tak i wsłuchiwaliśmy się w piękną ciszę, która nastała u mnie w pokoju. W końcu zapytałam;
- Jus, idziemy na boisko?
- Pewnie. - Powiedział.
Zebraliśmy się i wyszliśmy. Poszliśmy na boisko do parku. Koledzy Justina tam byli. Oczywiście nie obeszło się bez małego meczu, rozgrywanego pomiędzy nimi. Usiadłam na ławce
i jak zwykle na niego czekałam. W sumie to cieszę się, że zaproponowałam mu przyjście tu. Widzę ile radości sprawia mu gra w piłkę nożną. A zresztą lubię patrzeć jak gra.
W pewnej chwili podeszła do mnie dziewczyna. Z twarzy wydawała się być sympatyczna. W końcu zagadała do mnie;
- Cześć.
- Hej. - Odpowiedziałam.
- To ty jesteś dziewczyną Justina? - Zapytała i usiadła obok mnie.
- Tak. - Odpowiedziałam.
- Ja cie, ale masz szczęście. - Powiedziała i uśmiechnęła się do mnie.
- A tak w ogóle to jestem Nadine. - Dodała i wyciągnęła do mnie rękę.
- Miło mi, jestem Elizabet, ale możesz mówić Eli lub Eliza. - Powiedziałam.
- Aha, dobrze. - Powiedziała.
Siedziałyśmy tak na ławce i patrzyłyśmy jak grają chłopcy. W końcu Nadine zawołała jakaś dziewczyna, która stała za furtką.
- Nadine! Nadine!
Nadine podbiegła do niej i rozmawiała z nią. Kątem oka patrzyłam co robią. Nadine wydawała się podejrzana. W pewnej chwili podbiegł do mnie Jus.
- Co jest? Co to za dziewczyna? - Zapytał.
- Koleżanka. - Powiedziałam.
- A co chciała? - Spytał.
- Nic. Po prostu mówiła, że jestem szczęściarą, bo mam takiego chłopaka jak ty. - Odparłam.
- A to nie jest jedna z fanek? - Zapytał.
- Nie, raczej nie. - Powiedziałam.
- Aha, w takim radzie dobrze. - Pocałował mnie w policzek i wrócił do gry.
Patrzyłam na dziewczyny przed furką i te za kratami boiska. Jedna, drugą odpychała, żeby być jak najbliżej krat. A jak któryś z chłopaków podbiegł do krat piszczały w niebo-głosy.
Mania? Nie. Raczej obsesja. Dziwne, ale cóż. Dla mnie też kiedyś Jus był tylko chłopakiem ze snów. Dziś może i tak nie jest, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Nagle zauważyłam, że
Jus gada z jakimiś dziewczynami. Nie wiedziałam co się dzieje. Podbiegł do mnie kolega Justina i powiedział;
- Ej, lala lepiej uważaj na swojego chłopaka.
Co to miało oznaczać? Czy na prawdę powinnam się bać? No nie wiem. Postanowiłam lepiej się temu przyjrzeć i wyszłam do toalety. Było tam okno, z lepszym widokiem na kraty.
Widziałam, że Jus uśmiecha się do nich i pozwala się im dotykać. Wkurzyło mnie to i wyszłam do domu. Idąc obróciłam się by spojrzeć co robią. Jus podniósł głowę i zauważył mnie. Od
razu oderwał się od krat i szedł za mną. Dziewczyny się zdziwiły i patrzyły co on robi. Były o wiele ładniejsze niż ja, więc to było pewne, że mu się któraś z nich podoba.
Weszłam do domu.
- Ej Janek! Jak Justin będzie chciał wejść to go nie wpuszczaj. - Powiedziałam i poszłam na górę.
- Al...e.. Okej. - Odpowiedział.
Po krótkiej chwili usłyszałam pukanie. Tak, to był on. Nie miałam ochoty go oglądać. Wyjrzałam przez okno i go zobaczyłam. On także mnie zobaczył. Zamknęłam okno i załorzyłam
słuchawki na uszy. Łzy płynęły mi po policzkach. Jedyne czego teraz potrzebowałam to samotności. Musiałam przemyśleć to i owo. Niestety wciąż widziałam tylko ten widok. Kiedy on stał przy tych kratach i wpatrywał się w nie. Musiałam to jakoś wybić sobie z głowy. Ale nie dało rady..
Minęły trzy dni. Ja nadal zamknięta i sama w pokoju. Ocknęłam się i spojrzałam przez okno. A tam? Jus szedł w towarzystwie Alyssy. Nie wierzyłam własnym oczom! Przeszli sobie
koło mojego domu jak niby nic. Postanowiłam napisać do niego sms'a;
- Co ty zamierzasz?
Po dwóch minutach odpisał;
- Nic.
Na tym się skończyło. Weszłam na facebooka i zobaczyłam jego ostatni wpis;
- Wiem, że zrobiłem źle. Straciłem przez to jedyną dziewczynę swojego życia. Jestem idiotą..
A pod tym wpisem około 50. komentarzy tego typu;
- Jus nie martw się na pewno będzie inna! Lepsza!
- Justin w każdym razie możemy się umówić, masz mój numer 1548283.
- Kocham Cięę!!!
No tak to było pewne, że mu przykro. Ale czy na pewno? Po tym jak widziałam go z moją przyjaciółką nie wiedziałam o co chodzi. Postanowiłam się z nim spotkać i to wszystko wyjaśnić.
Zadzwoniłam;
- Hej, masz chwilkę? - Spytałam.
- Dla ciebie zawsze. - Powiedział.
- Dobra, nie ważne. Możemy się spotkać na polanie? Za 10 minut? - Zapytałam.
- Dobrzee.. - Powiedział.
- To cześć. - Zakończyłam rozmowę.
Nie wiedziałam czy to do końca dobry pomysł. Ale wolałam to z nim wyjaśnić. Sam na sam. Czas sie zbierać na spotkanie. Wyszłam z domu i udałam się na polanę.
- Cześć. - Powiedziałam.
- Hej. - Powiedział.
- Przejdę od razu do rzeczy. - Odparłam.
- Dobrze. - Powiedział.
- Co to była za scenka? W czwartek na boisku? - Zapytałam.
- Yyy.. No, to były znajome. - Tłumaczył.
- Yhym, znajome.. - Powiedziałam.
- Oj przestań, chyba nie będziemy się o takie rzeczy kłócić. - Oznajmił.
- Pewnie.. ja tylko chciałam to wyjaśnić. Dostałam to czego chciałam, mogę już iść. - Powiedziałam i chciałam się odwrócić, ale.. on mnie zatrzymał. Przytrzymał moją twarz
i pocałował mnie. Całował. Nie mogłam się oprzeć, dlatego nie zaprzeczałam. Nie chciałam go stracić, zależało mi na nim. Ale nie byłam pewna czy mu na mnie też.
Nie chciałam przerywać tej chwili i zostawiłam to pytanie na później..

***

miłego :)

piątek, 22 lipca 2011

Urodziny Jankosława.

Zbliżała się niedziela. Wszyscy szykowali się na urodziny Janka. Jak mówiłam rodzice zmywają się na 3 dni do dziadków, a my będziemy urzędować w domu. Muszę zapytać Janka czy Jus będzie mógł przyjść na urodziny.
- Ej, Jankosław! - Zawołałam.
- No? - Zapytał.
- Mam do ciebie sprawę. - Powiedziałam.
- A to niby jaką? Mam się bać? - Sytał.
- Niee, no co ty! - Oznajmiłam.
- Aha, no to co jest? - Zapytał.
- Mógłby Justin przyjść na imprezę? - Zapytałam.
- A czemu nie? -Odpowiedział.
- Dzięki. - Powiedziałam i go przytuliłam.
Trzeba było jeszcze o wszystkim powiedzieć Justinowi. Dlatego też ubrałam się i poszłam do parku na boisko. Tak, wiedziałam, że go tam znajdę. Jak zwykle o tej porze grał mecz z kolegami. Podeszłam bliżej i poczekałam aż skończą. Po chwili skończyli mecz i zawołałam;
- Justin! Justin!
Jus się obrócił i namierzył mnie wzrokiem. Nie musiałam do niego schodzić, bo wystarczyły 2 minuty a on był już przy mnie.
- Witam kochanie. - Powiedział i pocałował mnie na przywitanie.
- Cześć. - Powiedziałam.
- Co cię tu sprowadza? - Zapytał.
- A co to już nie można przyjść na boisko i popatrzeć na swojego chłopaka? - Powiedziałam.
- No pewnie, że można. - Powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- A właśnie mam do ciebie pytanko, chciałbyś wpaść na imprezę z okazji urodzin mojego brata w niedzielę? U nas w domu. - Spytałam.
- Pewnie. Z miłą chęcią. - Odpowiedział.
Zeszliśmy z górki i poszliśmy do Justina do domu. Jus był cały spocony i musiał wziąć prysznic. Ja czekałam u niego w pokoju. Oglądałam jego puchary i medale za osiągnięcia w piłce nożnej. On niespodziewanie wszedł do pokoju, podkradł się do mnie od tyłu i zasłonił mi oczy.
- Jus! Zabieraj ręce. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Pod jednym warunkiem. - Oznajmił.
- Jakim? - Zapytałam.
- Musisz mi dać buzi. - Powiedział.
- Żaden problem. - Powiedziałam.
"Masz czego chcesz". I go pocałowałam. Tak. Zazwyczaj tak jest, gdy go całuję. Moje myśli wariują a ja nie wiem co się dzieje. A po pocałunku najpiękniejszym widokiem jaki można zobaczyć są jego piękne czekoladowe oczy. Kocham się w nich gubić. To lepsze niż czytanie książek. To właśnie tak jak byś czytała książkę, ale jego życia. Te oczy powiedzą Ci wszystko pod warunkiem, że Ci zaufają. W końcu moje myśli przerwał Jus;
- Co tak patrzysz? - Zapytał.
- A nie mogę? - Spytałam.
- Pewnie, że możesz. Ty wszystko możesz, skarbie. - Powiedział.
- Aww.. - Szepnęłam.
Po chwili ciszy powiedział;
- Kocham Cię.
- Słucham? - Powiedziałam.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. - Odparłam po czym przytuliłam się do niego.
- To co robimy w letni, sobotni wieczór? - Zapytał.
- A co proponujesz? - Spytałam.
- Mhm.. spacer na polanę? - Powiedział.
- Pewnie. - Odparłam.
Zebraliśmy się i ruszyliśmy. Było już dość późno. Moich rodziców nie było, a Justina rodzice najwyraźniej gdzieś wyszli. Doszliśmy na polanę i znów położyliśmy się na dywanie pełnym kwiatów. Zabrałam ze sobą MP4 i włączyłam cicho muzykę. Nie była to chaotyczna muzyka. Było to spokojne brzmienie. Piosenkę znaliśmy chyba oboje. Dlatego, nagle stało się coś dziwnego. Oboje zaczęliśmy śpiewać. Śpiewałam trochę ciszej, bo chciałam usłyszeć jego głos. Był cudowny. Wystarczyło zamknąć oczy i wsłuchać się w niego. Ale On nagle przestał śpiewać.
- Dlaczego przestałeś? - Zapytałam.
- Nie powinienem. - Powiedział.
- Proszę, to było piękne. Nie bój się nie powiem nikomu. - Powiedziałam.
- No dobrze, ale nie będę śpiewał, jeżeli się do mnie nie włączysz. - Orzekł.
- Ale, ale.. Ja? Ja nie potrafię śpiewać. - Powiedziałam.
- Jak to nie? Dziewczyno masz świetny głos, śpiewaj. I tak nas nikt nie usłyszy. - Powiedział.
Po jego słowach nabrałam pewności siebie i śpiewaliśmy razem do białego rana. Ta noc była przepiękna. Nawet nie potrafię opisać jej słowami. Po prostu było cudownie i już.
Wróciłam do domu około 10. Mój brat twierdził, że to za późno, że powinnam mu pomagać już od 7-ódmej rano. Jasne, pewnie sam niedawno wstał, a mnie się czepia.
Mówiłam wam już, że uważa się za starszego ode mnie. O to jest dowód.. W końcu postanowiłam się zapytać, w czym mu pomóc.
- W czym Ci pomóc? - Zapytałam.
- Musisz przygotować jedzenie. - Powiedział.
- Dobra. - Powiedziałam.
Od razu chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do Klary.
- Hej Klara, jesteś zajęta - Spytałam.
- Nie, a co? - Odpowiedziała.
- Przyjdziesz pomóc mi szykować jedzenie na impreze? - Zapytałam.
- Okej, zaraz będę. - Powiedziała i się rozłączyła.
Przyszykowałam wszystkie potrzebne rzeczy do gotowania i pozostało mi tylko czekać na Klare. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, to była Klara. Od razu wzięłyśmy się do roboty.
- A tak właściwie to co gotujemy? - Spytałam.
- No trzeba jakąś sałatkę zrobić, a tak po za tym to chipsy, napoje, ciastka itp. dlatego też musisz iść do sklepu. - Powiedziała.
- No dobra to pisz na kartce co trzeba kupić, a ja polecę do sklepu. - Powiedziałam.
Klara napisała mi wszystko to co trzeba było kupić, wzięłam pieniądze i wyszłam do sklepu.
No dobra to muszę kupić chipsy 6 paczek, z 5 napoi, 3 opakowania ciastek i coś do sałatki. Wzięłam wózek i zabrałam się za zakupy. Raz, dwa zebrałam wszystko do wózka i udałam się do kasy. A przy kasie spotkałam Nathana.
- Nathan! - Zawołałam.
- O Elizabeth, witam. - Powiedział.
- Co zakupy na impreze? - Dodał.
- Tak, a ty co tu robisz? - Spytałam.
- Zakupy dla babci. Pomagam jej, muszę. - Odpowiedział.
- Aha, dobra to widzimy się na imprezie. - Powiedziałam.
- Do zobaczenia. - Powiedział i wyszedł ze sklepu.
Zdziwiłam się, że zobaczyłam go i to akurat tu. Myślałam, że zobaczymy się dopiero na imprezie, ale cóż myliłam się. Jednak nie wiem co los przyniesie nam w przyszłości. Trudno. Cieszę się z tego spotkania. Bo dawno go nie widziałam. Dosyć się zmienił. I pomaga babci. Od kiedy? Mhm.. widać każdy przez ten rok się zmienił.
- Już jestem. - Powiedziałam wchodząc do domu.
- Trzymajcie zakupy. - Odparłam i położyłam zakupy w kuchni.
Rozpakowałam je i zaczęłam przygotowywać salon.
- Janek! Zejdź na dół, pomożesz mi przestawiać meble. - Krzyknęłam.
- Idę! - Powiedział.
Uważałam, że sofę trzeba będzie dać koło schodów. Tylko czy zasłonić wejście na górę czy nie? Nie wiem, już sama. Może lepiej, żeby zostało odsunięte. Stół dać koło kominka. Telewizor stoi dobrze, szafki też więc jest okej. Jedzenie ustawiłam na stole, napoje i szklanki też. Więc zostało mi tyko dokończyć sałatkę, a Klarze dać iść do domu się przyszykować.
- Dobra Klara idź do domu się przyszykuj, bo zostały 2-ie godziny. - Powiedziałam.
- Okej, to widzimy się za 2-ie godziny. Papa - Powiedziała i wyszła do domu.
Czas skończyć sałatkę. Musiałam tylko dodać majonezu, soli i pieprzu. No i to wszystko pomieszać. To nie było takie trudne i w sumie wykonalne w 15 minut. Odłożyłam sałatkę na stół i poszłam się przyszykować. Wybrałam jakieś ciuchy i poszłam się umyć. Tuż przed rozpoczęciem zabawy zadzwoniłam do Justina.
- Hej Kochanie. - Powiedziałam.
- Hej skarbie. - Powiedział.
- To co przyjdziesz? - Zapytałam.
- Tak pewnie, już się zbieram. - Odpowiedział.
- To dobrze, ja też. Widzimy się później. Pa. - Powiedziałam.
- Pa. - Powiedział i się rozłączył.
Byłam zadowolona, że mój chłopak przyjdzie na urodziny mojego brata. I to u nas w domu, bez obstawy rodziców. Cieszyłam się. No w końcu zbierali się goście. Pierwszy przyszedł Nathan.
- Witam ponownie. - Powiedział.
- Hej Nathan. - Powiedziałam i przytuliłam go na przywitanie.
- Ładnie wyglądasz. - Odparł.
- Dziękuję. - Powiedziałam.
- Zaraz powinien zejść Janek. Poczekaj zawołam go. - Dodałam.
- Janek! Goście się schodzą! - Krzyknęłam.
- Idę! - Powiedział po czym zszedł na dół i przywitał się z Nathanem.
I znów zadzwonił kolejny dzwonek do drzwi, byłam ciekawa kto to. Nie mogłam się doczekać spotkania z Justinem.
Przyszła Alyssa i Alex.
- Hej, miło was widzieć. - Przytuliłam je na przywitanie.
- Rozgościcie się. - Dodałam.
Nadal stałam przy drzwiach i czekałam na Justina. Ale  teraz to nie był on. Była to Klara.
- Hej Klara. - Przywitałam się z nią.
Wyszłam przed dom, czekając na niego. Goście nie wiedzieli co mi jest, ale mi nic nie było. Po prostu nie wiedziałam gdzie jest Jus. Postanowiłam do niego zadzwonić.
- Hej Jus! Gdzie jesteś? - Zapytałam.
- Już idę, zaraz będę. - Powiedział.
Ciekawe czy przyjdzie. Wyszłam całkowicie przed dom. Wyszłam nawet za róg domu i zobaczyłam go. Uśmiech na twarzy od razu mi się pojawił. U niego tak samo.
- Myślałam, że już nie przyjdziesz. - Powiedziałam.
- Jak mógłbym cię zawieść. - Odparł i pocałował mnie prosto w usta.
Nasze dłonie znów niczym zaczarowane złączyły się i weszliśmy do domu. Gdzie wszyscy goście świetnie się bawili.
- Wow. Niezły masz dom. - Powiedział.
- Dzięki, ale to zasługa moich rodziców. - Odpowiedziałam.
Wszyscy świetnie się bawili. Nawet Nathan. Wow. Byłam pod wrażeniem. Na prawdę się wszyscy zmienili. Albo to ja się zmieniłam i dostrzegam dziwne zmiany w innych, ale nie w
sobie? Haha, dziwne, ale być może prawdziwe. Jak na razie nie byłam w stanie nawet zastanawiać się nad odpowiedziami do tych wszystkich pytań męczących moją głowę.
Byłam przy Justinie, więc moje myśli wariowały. Oczy latały mi na każdą stronę świata, a serce biło jak nigdy dotąd.
Na dole już nie było dla nas zajęcia, dlatego też poszliśmy na górę do mojego pokoju. Trzeba było trochę odpocząć od tej głośnej muzyki. Weszliśmy na laptopa i poszperaliśmy
w necie. W sumie to nic ciekawego nie było, dlatego też go wyłączyłam i zaczęliśmy rozmawiać.
- Nie myślałeś nigdy, żeby robić coś innego po za kopaniem piłki? - Zapytałam.
- W sumie to nie, nie było zbyt wiele talentu we mnie. Do póki mój trener nie zauważył we mnie piłkarzyka. - Powiedział.
- A ty? - Dodał.
- Ja? Nie wiem, myślałam kiedyś nad aktorstwem bądź śpiewem, ale to mnie przerasta. - Odpowiedziałam.
- Czemu Cię przerasta?! Przecież śpiewasz wspaniale, z aktorstwem u ciebie też nie marnie, więc w czym problem? - Spytał.
- Może to trema? A może po prostu niechęć. - Powiedziałam.
- Mhm.. - Wzdechł.
I tak przesiedzieliśmy całą noc. Ja zasnęłam mu na barku, a on spoglądał na mnie..

piątek, 18 lutego 2011

Moja chwila.

Minął miesiąc. Dzień jak co dzień. Wchodzę do szkoły, w której nic się nie dzieje. Nudne lekcje i sprawdzian z matmy. Jedyna rzeczy którą mogłabym się przejąć. Ale po co? Przecież jestem dobrze przygotowana. Mam nadzieję, że sobię poradzę. Tik, tak, tik, tak. Zegar wciąż tykał. Skończyłam pracę przed czasem i jestem z siebie dumna. Nie wiedziałam, że tak szybko mi pójdzie.
- A panna Swag już skończyła? - Spytała nauczycielka.
- Tak.. - Odpowiedziałam.
- To proszę oddać pracę i pójdzie pani coś załatwić. - Powiedziała.
- Dobrze. - Oddałam pracę i podeszłam do nauczycielki.
- Pójdziesz zanieść tę kartę do sali 219.To na piętrze. - Odparła.
- Dobrze. - Wzięłam kartę i poszłam zanieść.
Mijając salę gimnastyczną napotkałam się na Justina i jego kolegów. Justin był obrucony. Ale gdy przechodziłam, jego kolega szturchnął go łokciem i powiedział;
- Eee, Justin!
On się obrócił i znów się popatrzył. Uśmiechnęłam się i odgarnęłam włosy z twarzy. On odwzajemnij mój uśmiech. Przeszłam korytażem wzdłóż klas i weszłam na piętro zanieść tę kartę. Gdy wracałam, oni tam siedzieli, tak jakby na kogoś czekali. Przeszłam i któryś z nich krzyknął;
- Jus twoja laska poszła!
Zdziwiło mnie to.. W jego obecności takie rzeczy krzyczeć? Mhm, to było coraz bardziej dziwne. Chciałam się dowiedzieć o co chodzi. Musiałam się w końcu odważyć do niego przemówić. Weszłam do klasy usiadłam do ławki i spojrzałam przez okno, zobaczyłam że wychodzili ze szkoły. Zastanawiało mnie to, dlaczego oni nie mają lekcji? Ale przeceż to klasa sportowa, więc dlatego mają tylko 2 lekcje.
Zadzwonił dzwonek. Wyszliśmy z klasy. Akurat była 20 minutowa przerwa, ale Klary nie było w szkole. Musiałam sama iść na ławki. Tłum szalejących "fanek" mnie wyprzedził, chcąc popatrzeć na gwiazdę tej szkoły, tzn. Justina. Nie miałam gdzie usiąść, więc usiadłam pod drzewem na tutejszej górce. Wsadziłam nos w książkę i czytałam. Kątem oka spoglądałam, na boisko chcąc go ujrzeć. W pewnej chwili uniosłam głowę wyrzej i zobaczyłam, że go nie ma. Zdziwiłam się.
Usłyszałam cichy szept dobiegający zza mojej głowy.
- Szukasz mnie? - Powiedział.
- Kim jesteś? - Zapytałam.
Obrócić się nie mogłam, tzn. nie chciałam. Do końca nie byłam pewna kto to był. Bałam się. Drzewo pod którym siedziałam było dosyć daleko. Nie wiedziałam, że ktoś też tam przychodzi..
- Jesteś tu nowa, prawda? - Zapytał.
- Tak, tzn. już miesiąc tu mieszkam. - Powiedziałam.
- Wiem.. - Odpowiedział.
W końcu tajemnicza osoba usiadła obok mnie. Obruciłam głowę w lewo i zobaczyłam go. Nie wierzyłam własnym oczom, ale tak to był on.
- Co się tak patrzysz? - Zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie wiem.. - Powiedziałam i odwróciłam głowę.
- Czemu tu jesteś? Czemu nie grasz tam w dole? - Spytałam.
- A nie wiem, może dlatego, że teraz siedzę tu z tobą? W ciszy, której mi brakuje. - Odpowiedział.
- Aha, no wiesz nie mam nic przeciwko tylko tak pytam. - Powiedziałam, i zanurzyłam się do książki. On ciągle spoglądał na mnie a ja na niego. Gubiłam przy nim wzrok. Litery w książce mi się mieszały. To takie śmieszne uczucie. Na prawdę.
Dzwonek przerwał naszą chwilę. Wstałam, żeby iść na lekcje.
- Poczekaj, nie idź. - Powiedział.
- Ale, mam lekcc.. No dobra. - Odpowiedziałam, po czym usiadłam koło niego i dalej udawałam, że czytam. Nagle Jus dostał telefon. Chłopacy z drużyny zapytali się czy będzie z nimi grał w parku. On się zgodził i zapytał;
- Idziesz ze mną? Będzie fajnie.
- Jasne. - Odpowiedziałam.
Schowałam książkę do torby, a nasze dłonie jakby zaczarowane. Poprostu się złączyły. Obrócił głowę w moją stronę i się uśmiechnął. To było chyba najpiękniejsze widowisko w życiu. Najprzystojniejszy chłopak w szkole, za którym szaleją tłumy "fanek" spotkał akurat mnie taką szarą gąskę siedzącą pod drzewem.. Dziwne, ale za razem świetne. Zeszliśmy w dół udając się do parku. Kilka dziewczyn szło za nami. Dziwnie się na mnie patrzyły.
- Nie przejmuj się nimi, przejdzie mi. - Powiedział.
- Okej.. - Odetchnęłam z ulgą.
No bo to dziwne. Idziesz z chłopakiem trzymając się za rękę a tu za wami idą dziewczyny, które chcą ci wydrzeć oczy żeby zająć twoje miejsce. Hmm.. imponujące. W końcu doszliśmy. Justina koledzy już z daleka zaczęli dziwnie się uśmiechać. Jakby chcieli wykrzyknąć;
- No Jus nareszcie!
Hmm.. dziwne. Nie mam pojęcia czemu, ale jakoś tak wszystko wydawało mi się dziwne. Ale nie chciałam o tym myśleć, będąc z nim. Wolałam to zostawić na chwile sam na sam ze
sobą w swoim zacisznym pokoju.
- Usiądź tu na ławce i poczekaj. - Powiedział i pocałował mnie w policzek.
- Dobrze. - Powiedziałam po czym się uśmiechnęłam.
Byłam w 7-ódmym niebie! Takie uczucie było mi potrzebne. Nigdy tak się nie czułam.
Zobaczyłam, że zamykają boisko. To znaczy tylko od nogi i to Jus.
- Justin, czemu je zamykasz? - Zapytałam.
- A co chcesz mieć rzeszę fanek obok siebie? - Spytał.
- Aha.. - Powiedziałam i poszła usiąść.
Justin wziął klucz i dał go mi.
- Potrzymaj. - Powiedział i znów pocałował mnie w policzek.
- Przynieś mi szczęście. - Powiedział ściskając moją dłoń.
Teraz to na serio było dziwne. Jestem jego maskotką od przynoszenia mu szczęścia? Tylko takie pytania zaniepokajały moją głowę. Zastanawiałam się czy wyjść czy zostać. Ale w sumie, gdy mnie nie było też grał tak dobrze. Może to poprostu z przemęczenia miałam takie myśli. Ehh.. dobra nie ważne. Cieszyłam się tą chwilą, że jestem tu z nim. Bo nie wiadomo kiedy mogłoby mu to się znudzić. Po chwili myślenia usłyszałam, że woła mnie Klara. Stała przy bramie wejściowej na boisko od nogi.
- Eli! Eli! - Krzyczała.
Podeszłam do bramy i otworzyłam ją.
- Wchodź! Szybko! - Powiedziałam.
- Co ty taka spięta? - Zapytała.
- A co chciałaś mieć żeszę fanek przy sobie? - Powiedziałam.
- Aha.. Powiesz mi co się wydarzyło dziś w szkole? - Spytała i usiadła na ławce obok mnie.
I właśnie w tej chwili przerwał nam Justin. Podszedł do mnie usiadł obok nas i po raz trzeci pocałował mnie w policzek.
- Ahhhhha.... - Powiedziała Klara.
- No co? Nie bądź zła. W sumie to dziękuję. - Powiedziałam.
- Za co?!?! - Zapytała.
- No bo gdyby nie ty, tzn. gdyby nie to, że nie było cię w szkole to nie stało by się to. - Odparłam.
- Aha, miło. - Powiedziała i zaczęła się uśmiechać.
- Gdzie ty tak właściwie byłaś? - Spytałam.
- No z Jankiem, bo pomagałam mu.. - Powiedziała, ale nagle jej przerwałam.
- W przyjęciu! Boże zapomniałam.. - Powiedziałam.
- No, ale nie martw się, wszystko jest okej. - Odrzekła.
- To dobrze. - Odparłam.
Jus w końcu skończył swoją grę i podszedł do nas.
- Justin, Klara. Klara, Justin. - Zapoznałam ich razem.
- Miło mi. - Powiedział Justin.
- Mi też. - Powiedziała Klara.
- To jak co teraz robisz Eli? - Zapytał mnie Justin.
- Ja?! No nie wiem, a co? - Powiedziałam
- Nie wiem, możemy gdzieś iść, jeżeli chcesz. - Powiedział.
- No dobrze. - Odparłam.
Jus poszedł się przebrać, a ja z Klarą czekałyśmy. Klara postanowiła zostać z Jankiem na boisku, więc ja czekałam sama przed głównym wejściem.
- O zobaczcie dziewczyny kto to jest!
Fanki zaczęły swoje gadanki.
- Co dobrze ci jest z Justinem? Mam nadzieję, że długo z nim nie pobędziesz. W końcu się ciebie pozbędziemy. Hahaha!
Okazało się, że to nie były fanki. Były to dziewczyny które chciały się mnie pozbyć, ale nie z powodu Justina. Po prostu im nie pasowałam w tej szkole.
- Hej, mam prośbę. Załatwisz mi autograf Justina?! - Powiedziała jedna z fanek.
I po tym pytaniu zrozumiałam przez co on przechodzi. I wiedziałam, że potrzebuje ciszy i spokoju. Dlatego też, wiedziałam gdzie go zabrać. Z dala od fanek i dziewczyn, które chcą nas rozdzielić. Jus w końcu wyszedł z szatni. Nasze ręcę znów jakby za pomocą magii się połączyły. Wyszliśmy.
- Justin wiem gdzie możemy iść, zaufaj mi. - Powiedziałam mu szeptem na ucho.
- Po pierwsze musimy zgubić te dziewczyny.- Dodałam.
Zabrałam go na górę, na której byliśmy przedtem. Dziewczyny myślały, że zeszliśmy na dół, ale my schowaliśmy się za głazem. Później zeszliśmy na prawo
i weszliśmy na tak zwaną "polanę spokoju" Panowała tam niezmierna cisza i spokój. Nic, kompletnie nic nie dało rady zniszczyć tego co tam dało się przeżyć.
- Jak tu jest pięknie i tak cicho. - Powiedział.
- Wiem, dlatego cię tu zabrałam. - Odparłam.
Położyliśmy się na kwiecistym dywanie i rozmawialiśmy. Długo rozmawialiśmy. W końcu wiem jak to na prawdę było. To nie prawda co gadają ludzie w szkole. Jus nigdy nie miał dziewczyny, a to, że na żadą nie patrzył lub ich nie podrywał to poprostu powód tego, że nie chciał mieć dziewczyny, która by się zakrztusiła z powodu powiedzenia jej "Cześć" Bo jak on
to ujął w tej szkole nie ma idealnych dziewczyn. Albo są twoimi fankami, albo cię nienawidzą. Proste.
Powiedział też takie słowa których nie zapomnę do końca życia;
- Ale pojawiłaś się ty i jest świetnie. W końcu czuję to czego nie czułem nigdy w życiu i czuję się z tym świetnie. Nie chcę cię stracić, wiedz o tym. Zależy mi na tobie..
I w tej właśnie chwili pocałowaliśmy się po raz pierwszy. To chyba oznaczało, że ze sobą jesteśmy. A jeżeli to oznaczało to. To oznaczało również początek koszmaru w szkole.
Ale nie przejmowałam się tym. Bo w sumie raz się żyje.
- Dobra czas się zbierać. - Powiedziałam.
- Ehh.. Zostałbym tu na zawsze. - Powiedział
- Wiem, ja też, ale trzeba wracać, chodź. - Powiedziałam i próbowałam go podnieść, ciągnąc go za rękę.
Niestety on był silniejszy i pociągnął mnie upadłam na niego. Pocałowaliśmy się, wstaliśmy i poszliśmy. Jus odprowadził mnie pod dom.
- Dziś było świetnie, oby więcej takich dni. - Powiedziałam.
- Tak, oby. - Powiedział, pocałował mnie i poszedł.
Czułam się lepiej niż kiedykolwiek w życiu. Zaraz po wejściu do domu dostałam telefon od Alex.
- Hej królewno, co się nie odzywasz? - Zapytała.
- Hej, a nie wiem. Urwanie głowy mam. A co jest? - Spytałam.
- No nic, sprawdzam czy żyjesz. A i jak z tą imprezą Janka? - Zapytała.
- No jeszcze nic nie wiem, ale jak coś to dam znać. - Powiedziałam.
- No okej. A ten, kiedy się widzimy? - Spytała.
- Nie wiem, wiesz teraz mam serio urwanie głowy i nie mam na nic czasu. - Powiedziałam.
- Aha, to ja nie przeszkadzam, żegnam księżniczko. - Powiedziała.
- Pa.. - Powiedziałam i rozłączyłam się.
Ledwo co zdążyłam się rozłączyć i już dostałam sms'a. Nie wiedziałam kto pisze. Więc oddzwoniłam na nieznajomy numer.
- Witam, z kim rozmawiam? - Powiedziałam.
- Hmm.. Zgaduj skarbie. - Powiedział.
- Jus, nie żartuj sobie! Co się stało, że piszesz? - Spytałam.
- Nic, tylko wejdź na facebooka. - Powiedział i się rozłączył.
Weszłam na górę do pokoju, odpaliłam laptopa i weszłam na facebooka. A tam? Mhm.. Justin zaprosił mnie do znajomych. Justin oznaczył mnie jako osobę w związku z nim. Mhmh.. i co jeszcze? Ok 100 zaproszeń od fanek Justina, nie wiedziałam czy je przyjąć czy też olać? Wolałam to zostawić, na później.. I tak też zrobiłam..
W końcu Jus do mnie napisał.
- Hej.
- Hej. - Odpisałam.
- Co tam? - Zapytał.
- A nic, a co u Ciebie? - Spytałam.
- Też nic. Wiesz, brakuje mi tej polany ;P - Napisał.
- Haha, spodobało Ci się co? - Napisałam.
- Noo i to jak! - Odpisał.
- Heh, ej a robisz coś po za grą w piłkę? - Spytałam, ponieważ od zawsze to pytanie ciekawiło mnie najbardziej.
- Nie, a czemu takie pytanie? - Spytał.
- A nie wiem, tak tylko spytałam. - Powiedziałam.
Wyłączyłam laptopa i pisałam do niego sms.
- Dobranoc. - Napisałam.
- Dobranoc. - Odpisał.
Ale tak szybko nie poszłam spać. Jutro sobota - pomyślałam. W niedzielę impreza mojego brata. Hmm.. Muszę zadzwonić do znajomych i zaprosić wszystkich.
- Janek! Janek! - Krzyczałam.
- Co?! - Powiedział.
- Zadzwonić do ludzi i ich zaprosić? - Zapytałam.
- Noo, będę wdzięczny. - Odszedł z uśmiechem na twarzy.
To muszę zadzwonić do Alex, Nathana, Alyssy i Klary. A reszte on sam sobie załatwi. Chociaż nie wiem czy ktoś inny jest potrzebny? Jus mógłby wpaść, ale czy by chciał? Mhm, zapytam go. Okej na razie muszę dzwonić. Ale zaraz, zaraz.
- Janek! Janek! - Krzyczałam.
- Co znów?! - Pytał zdenerwowany.
- O której, co jak i gdzie? - Zapytałam.
- U nas w domu, rodziców nie ma, więc o 19 niech przyjdą. - Powiedział i wyszedł.
Ciekawe gdzie rodzicie się zmyją. Może pojadą do dziadków? Hahaha. Dobra czas dzwonić. Pierwsza Alex.
- Hej, już wiem co i jak z urodzinami. - Powiedziałam.
- No to dawaj. - Powiedziała.
- Bądz u nas o 19 w niedziele. - Odparłam.
- Okej, to pa. - Powiedziała i się rozłączyłam.
Następna będzie Alyssa.
- Hej, wiem co i jak z urodzinami Jankosława. Wpadniesz? - Zapytałam.
- Jasne, tylko mów co i jak. - Powiedziała.
- Okej, to o 19 w niedziele bądź u nas. - Powiedziałam.
- Dobra, to pa. - Powiedziała i się rozłączyłam.
Kolej na Nathana.
- Hej Nathan, idziesz na urodziny Janka? - Zapytałam.
- Pewnie, ale kiedy co i jak?! - Odparł.
- No właśnie dlatego dzwonię. - Powiedziałam.
- Aha, no to mówi. - Powiedział.
- O 19 w niedziele u nas w domu. - Powiedziałam.
- Aha okej, to siemasz. - Powiedział i się rozłączył.
No i jeszcze Klara.
- Hej baby. - Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Siema! - Powiedziała.
- O 19 u nas w niedziele. - Powiedziałam.
- Aha, dobra. - Powiedziała i się rozłączyła.
Takie gadanie przez telefon męczy. Aż mi się spać zachciało. Już nawet zapomniałam o Justnie! O tym wszystkim co się wydarzyło. Ciekawa jestem czy jutro będę uważać to za sen, a Jus będzie udawał, że nic nie wie.. Aaah..